Strona:Elwira Korotyńska - Kominiarczyk.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ci zapytywało go o matkę o jego sposób życia, o to, czy często jest głodny.
Naraz dzwonek się rozległ, donośny dźwięk jego wzywał do szkoły.
Cała gromadka pędem rzuciła się ku bramie szkolnej, wołając:
— Do widzenia, Piotrusu! dowidzenia!
W jednej chwili zapanowała cisza. Na placu został Piotruś, nie zdający sobie dotąd sprawy, czy sen to był, czy rzeczywistość...
Dumał, dumał, pieniądze zawinięte w papier obejrzał, wreszcie zabrał miotełką, sznury i podskoczywszy w górę z radością zawołał.
— Otom znów wesoły i szczęśliwy!
Niech żyją litościowe dzieci i szkoła.
I pobiegł szybko do domu.

KONIEC