Strona:Elwira Korotyńska - Kominiarczyk.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobrze, dobrze, mój chłopcze, jak cię zowią?
— Piotr Grzęda, proszę pana majstra.
— A więc, Piotrusiu, od dziś weźmiemy się do pracy. Janek wskaże ci co masz robić i pouczy. A za miesiąc, jeśli uczciwie będziesz pracował zapłacę.
W parę godzin poinformowany był już dostatecznie, przez Janka i pełen zapału zajął się pracą
Mozolna to była robota i wymagająca wielkiej zręczności i sumienności.
Wchodzić po niewidocznych ciemnych stopniach wgłąb kominów, machać miotełką na wszystkie ścianki, oczyszczając skrzętnie każdy osad sadzy — to niebyle robota.
Trochę mu się z początku kręciło w głowie, gdy patrzył wdół na ulice, ale trwało to krótko — przywykł i było mu bardzo dobrze i w zajęciu i gdy wróciwszy do domu widział poczciwą kochającą twarz swej matki i sprawiedliwym cieszył się wypoczynkiem.