Strona:Elwira Korotyńska - Dary szczęścia.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z krzykiem i płaczem wybieł Filip ze swej chaty i postanowił ze sobą zakończyć.
Zrozumiał, że zakpiło zeń Szczęście i, że nie pozostaje mu nic już innego, jak życie sobie odebrać.
Ale, gdy stanął nad rzeką, powstrzymało go od sanobójstwa Szczęście, mówiąc:
— Co to? Znowu powracasz?
— Zostaw mnie! — zawołał zrozpaczony człowiek — nie chcę żadnych od ciebie darów!
Chcę umrzeć!
— Odwagi! męstwa! Daj spokój, ojcze Filipie, — odezwało się czarowne Szczęście. — Chcę ci jeszcze dopomódz.
Weź ten koszyk z pocięglami, idź do oberżysty i powiedz;
— Oddaj mi mój nóż i mego osła, bo dostaniesz lanie!
Jeśli nie będzie chciał oddać, zawołaj: Dalej do roboty, pocięgle.
A wtedy pocięgle zaczną okładać rabusia.