Przejdź do zawartości

Strona:Elizabeth Barrett Browning - Sonety.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XXXII

Kiedy raz pierwszy słońce wzeszło na zaklęcie
Miłości twej, zawczasu mój wzrok miesiąc bada:
Pospiesznie zadzierzgnięte węzły zwolnić rada,
Mniemałam — by przysięgi swej dochować święcie,

Zbyt nagle serca zbiegły ku sobie. We wstręcie
Mogli siebie mieć rychło. Zdrożona i blada,
Jam nie dla tej miłości! — Skrzypce lichej biada,
Jeśli, do wtóru pieśni, artysty dotknięcie

Muśnie struny niestrojne: zbyt szybko do ręki
Wzięta, za ton fałszywy legnie odłożona.
Nie siebie już, lecz ciebie winię o rozdźwięki

Myślą tą, bowiem dłoni mistrzowskiej ochrona
Uzdrowi struny, piękne popłyną piosenki.
Wielki duch, niech raz dotknie, wnet cudów dokona.