Strona:Elizabeth Barrett Browning - Sonety.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
V

Serce, jako Elektra w żałobnym ubiorze
Urnę swą, uroczyście wznoszę śród zamroczy —
Ciężkie, i popiół sypię, w twoje patrząc oczy,
Do stóp twoich. Jedyny — patrz, jako w pokorze

Skrywałam wielką warstwę trosk, jako rozgorze
Iskier moc krwawa, dzika, i w szarzyźnie broczy
Popielnej. Gdybyś stopą, we wzgardzie ochoczy,
Mógł zdusić ognie, lepiej stałoby się może.

Lecz gdy, przeciwnie, razem będziemy czekali,
Aż wicher wzbije wgórę szarość prochów mnogą...
O wieniec twój się lękam, Najdroższy. Stań dalej!

Lękam się, czy wawrzyny ochroną być mogą,
Czy z ogni tych ni jeden włosów nie opali.
Odsuń się więc ode mnie! własną odejdź drogą!