Strona:Eliza Orzeszkowa w literaturze i w ruchu kobiecym.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i nienawiścią zarastające pola. Powoli, lecz bezustannie, zasadza na nich oliwne drzewa Zgody i Pokoju. Jedną dłonią kruszy podstawę, na której wznosi się cielec złoty, drugą tępi ostrza i zamyka otwory narzędzi morderczych. Z ust jej wychodzą zaklęcia magiczne, przed któremi maleją pychy szatańskie, pierzchają rządze rozpasane i gwałty zwierzęce. Promienie, padające z jej czoła i oczu, oświetlają wszystkie punkty świata, na których Kainowie podnoszą nad Ablami mordercze topory i nagim widokiem tych bratobójczych czynów tak świat przerażają, że uderza się on w pierś z wielkim krzykiem: Moja wina!
Postać ta mnoży się, znajduje się wszędzie. U kolebek dzieci, nad głowami pacholąt, u boku mężów, na polach, kędy potem spływają rolnicy, w zamkniętych ścianach, kędy z tajemnicami wiedzy i zawikłaniami myśli walczą uczeni. Jest ona w domu, w szkole, w warsztacie, w pracowni artysty i pisarza: wszystkie trudy podziela, wszystkie myśli rozumie, wszystkim dążeniom pomaga, oprócz tego dążenia, które wiedzie do bram złotego cielca i otaczających je kałuży krwi i błota.
Niezmordowaną jej dłonią poruszony bałwan złego chwiać się poczyna i upadać. Aż powoli, stopniowo, na gruzach tego, co dłoń jej skruszyła, w powodzi rozniecanych przez nią świateł, wznosi się ołtarz bóstw dobrych i łaskawych, a ludzkość, modlitwą i czynem cześć im