Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   41   —

léj Statilius Taurus, szczupły i łysy, człowiek z przebiegłą twarzą, całkiem przekonany o dobroczynności jedynowładczych rządów, rozmawiał o amfiteatrze, który kosztem swym wznosił w Rzymie z Azyniuszem Pollionem, który wtedy téż właśnie z nabożnym smutkiem budował przedsionek w świątyni Wolności. Munacyusz Plankus i Korneliusz Balbus byli téż nie najmniéj zasłużonymi Rzymowi mężami; piérwszemu z nich bowiem zawdzięczał on ogromną świątynią Saturna, drugiemu wspaniały teatr. Wszyscy razem składali poważne grono, które pod wpływem wina i poufałéj rozmowy stopniowo rozweselać się zaczynało, gdy z głębi domu idąca ukazała się Turia. Naprzeciw, kolumny perystylu rzucały śnieżne i wysmukłe linie na gęstą zieleń ogrodowych platanów, z za których przebijające się ostatnie blaski słońca oświeciły w pełni postać i rysy zwolna ku zebranemu gronu postępującéj kobiety.
W piętnastym roku życia swego Wespilionowi poślubiona, Turia, nie miała teraz jeszcze lat trzydziestu. Gdy młodziutka córka jéj żyła, wyglądała ona przy niéj nie jak świeżo choć w pełni rozkwitła róża, przy pączku zaledwie rozwijać się zaczynającym. Natura budowała ją na wzór dla poetów, bo kibić jéj i ruchy przypominały Wenerę-Uranią. boginią czystych i wzniosłych miłości: Dokoła wązkiego czoła jéj krucze warkocze wiły się grubym,