W téj krainie udręczeń płoną wielkie ogniska... u których wybledli i zziębli wędrowcy ogrzewają swe członki i drogi swe rozpoznawają, wołając: Dzięki Wam!
— Jedném z ognisk tych, Trazeuszu, będzie dusza twoja.
— Widzę jeszcze pustynią nagą i smętną. Ze spieczonych jéj piasków wytryskują szumiące zdroje. Do nich zeschłemi piersi przypadają pracownicy spoceni i, chciwe wargi w nich zatapiając, wołają: Dzięki Wam!
— Jednym ze zdrojów takich, Trazeuszu, będzie dusza twoja.
— Słyszę szczęk broni, huk ciał upadających, grzmot rozwalających się grodów. W tym zgrzytającym zgiełku, głosy jakieś przelatują, wołając: „harmonia! harmonia! harmonia!” Jeden z nich najwyraźniéj o słuch mój uderza...
— Jest-to, Trazeuszu, głos twojéj duszy.
— Słyszę świst biczów, chrzęst kości gniecionych, jęki szemrzące: krzywda! krzywda! i chichot olbrzymów, krzyczących: siła! siła! W tych gwarach zwycięztw i klęsk, przelatują głosy jakieś, wołając: sprawiedliwość! sprawiedliwość! sprawiedliwość!
— Pośród tych głosów, Trazeuszu, jest głos twojéj duszy.
Pierś umierającego wzdęła się długiém west-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/169
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 163 —