Przejdź do zawartości

Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  131 — 

uczucie to sprawia pani przyjemność. Wszystko, co sprawia przyjemność, jest cennym darem życia, który, o ile można, wyzyskiwać należy. Przeciw kochaniu matki albo ojca nie mam nic. Jak wszystkich innych na świecie ludzi, można ich kochać albo nie kochać. Zależy to od indywidualnego nastroju i okoliczności. Ale, bądź pani szczerą przed sobą i tym, którego ufnością swą uszczęśliwić raczyłaś. Czy myślisz pani, po zastanowieniu się, że to, co matka pani mówi i czyni, jest zawsze dobrém i rozumném, a to, czego nie mówi i nie czyni, złém i głupiém?
Nie odpowiadała i wydawała się bardzo nieszczęśliwą.
Uwolnił ją od odpowiedzi.
— Nie mów pani nic, — rzekł, — oczy pani są tak wymowne, a dla mnie czytanie w nich jest takiém szczęściem... Oczy pani powiedziały: nie! I gdzież jest ta powaga rodzinna, dla któréj wyrzekać się pani chciałaś woli swojéj i téj przyjemności, którą-by ci spełnienie jéj sprawiło? Słabo wspierała się ona w umyśle pani na piedestale swym. Zrzuciło ją z niego jedno śmielsze nieco pytanie...
Tak; jedno śmiałe pytanie zepsutego do gruntu wychowanka Żytnickich zrzuciło z piedestału ideę powagi rodzinnéj w umyśle córki pani Izabelli. Powiedział on jéj jeszcze dnia tego wiele innych rzeczy, a ona o tém wszystkiém myślała potém, myślała... myślała... zdania jego przymierzając do znanéj sobie rzeczywistości... Rzeczywistość znana jéj zdania owe popierała dziwnie...
Myśląc, przechadzała się po sali jadalnéj i żadnéj już nie zwracała uwagi na zdobiące ją wizerunki bohaterów. Cóż znaczyli nawet święci, o których wiedziała daleko więcéj, ale którzy, rozwiewni i niedoścignieni, unosili się kędyś daleko... wysoko... nad obłokami...
Nie; za tym lazurowym płaszczem powietrznym, jak już wiedziała o tém, — była bezgraniczna przestrzeń, pusta, i za-