Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/428

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   422   —

mu nie zawadzającego człowieka, który obudzając litość a często i śmiech wesoły, posiadał przecież życzliwość wszystkich którzy go niegdyś znali. Przypomniano też sobie córkę pana Walerego, młodziuchną, ładną, wesołą i uprzejmą Monilkę, o której nic a nic nie wiedziano, kędy była i co się z nią działo; ale szczególniej i przedewszystkimi przed pamięcią dawnych znajomych i przyjaciół swych stanął Kazimierz Chmurski, i ze wszystkich ust wywołał gorące życzenie: „O gdyby ta ciemna historja raz już wyjaśnić się mogła!“
Szczegółów tej historji wyglądano, jak rozciekawiony czytelnik wygląda rozwiązania zawikłanego romansu. Nic też dziwnego że przy podobnem rozciekawieniu, pewna ilość mieszkańców zdołała wywiedzieć się o dniu i niemal godzinie, w których człowiek uwięziony i w mocy swej dzierżący tajemnicę, przywiedzionym być miał do głównego miejscowego sądu, aby uledz zwykłym w podobnych wypadkach indagacjom.
Byłto ten sam sąd, w którym pracowali przed laty Walery i Kazimierz, a mieścił się dotąd w tej samej kamienicy, trzema rzędami zapłakanych okien wychodzącej na plac brudny i obszerny. W urzędowych atrybutach tego siedliska sprawiedliwości zaszły niejakie zmiany; bo gdy dawniej rozstrzygały się w niem same tylko sprawy cywilne, teraz w skutek nowych rozporządzeń rządowych, tak