— O, tak pani! tak.
— Nieprawdaż Aloizo, że wyglądałam coraz gorzej i doświadczałam coraz częstszych migren, bo miałam wiele kłopotów i wielu rzeczy musiałam sobie odmawiać...
— O tak pani! Ale teraz gdy pani zostaniesz panią hrabiną i mieszkać będziesz w tych pięknych Dolinach, będzie wcale inaczej; pani będzie bardzo szczęśliwą...
Na dźwięk ostatniego wyrazu Ewa drgnęła lekko, i pobladła znowu. Przez chwilę siedziała nieruchoma ze wzrokiem utkwionym w przestrzeń.
— Będę szczęśliwą! — wymówiła głosem, który zabrzmiał głucho jakoś i bezdźwięcznie. Zarazem po złotej rzęsie stoczyła się druga łza, i zwolna spłynąwszy po bladym policzku operliła usta, dziwnym znowu okrążone uśmiechem.
Tym razem Aloiza dostrzegła łzę swej pani i widać było że zdziwiła się trochę, lecz widocznie wiedziała kędy było źródło tej od chwili do chwili objawiającej się żałości.
— Widziałam także, proszę pani — zaczęła, — jak pan Dembieliński schodził ze wschodów. Szłam właśnie z pralni, i spotkałam się z nim oko w oko...
— Aloizo! — zawołała Ewa, powstając nagle i zgarniając w obie dłonie resztę niesplecionych
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/99
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.