Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

samego i wszystkiego co go otaczało. Duma i wola tego człowieka musiały być wielkiemi, skoro tak zwycięzki bój wieść mogły z przedchwilowem jego wzruszeniem. Wulkan kipiący w piersi młodzieńca, odepchnięty żelazną wolą w najdalszą głębię jego istoty, skrył się przed wszelkiem ludzkiem okiem — i każdy ktoby w tej chwili widział, jak z uprzejmym uśmiechem na dumnych ustach, z wypogodzonem czołem i chłodnem spojrzeniem opowiadał hrabiemu o różnych sprawach, zajmujących pdówczas piękny świat stolicy, z trudnością mógłby uwierzyć, że był to ten sam człowiek, który przed godziną z namiętną pokorą oddawał losy swe w ręce kobiety, rozsypywał pod stopy jej najpiękniejsze djamenty swej duszy, gorzał miłością, roztapiał się we wspomnieniach, błagał aby nie odbierano mu ostatnich okruch wiary i poezji, które po wielu innych niepowrotnie straconych skarbach, pozostały jeszcze w jego sercu.
Dwaj lokaje wnieśli na srebrnych tacach urządzoną już i różnemi przysmakami ostawioną herbatę. Ewa własną ręką podawała gościom swym filiżanki z wonnym napojem. Anatol skłonił się z wytworną grzecznością na znak podziękowania, i zarazem z pewną siebie powagą, która go ani na chwilę nieopuszczała; ale hrabia grzeczność tę gospodyni przyjął z rodzajem pośpiechu i naiwnego prawie zmieszania. Znać było, że każdy okazany mu wzgląd