Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Od owej przechadzki na łące i owego wieczoru spędzonego razem, do dnia w którym Kazimierz przed dobroczyńcą swym hrabią Sewerynem Horskim wyznał swój zamiar ożenienia się z Monilką, upłynął rok i kilka miesięcy. Nazajutrz po tych odwiedzinach Kazimierza u hrabiego, około czwartej popołudniowej godziny, Monilka krzątała się po swem małem mieszkanku zajęta nakrywaniem do stołu i doglądaniem przygotowującego się w wielce szczupłej kuchence, również szczupłego obiadu. Z bawialnego pokoju do kuchenki i z kuchenki do wązkich sionek i pokoju, przebiegała leciuchnym krokiem, nucąc półgłosem różne piosenki, które wybiegały z ust jej półotwartych, urywały się i znowu rozpoczynały, idąc zapewne śladem myśli i marzeń dziewczęcia. Monilka przynosiła talerze, ustawiała je na stole, napełniała w kuchence nadtłuczoną karafkę kryształową źródlaną wodą, i ustawiała w koło niej szklanki z grubego zielonkowatego szkła, ale błyszczące od czystości; krajała chleb nożem jak stal połyskującym — a ile razy wybiegała z pokoju, świeży i wesoły jej głosik dźwięczał jak srebro w rozmowie z prostą wiejską sługą trudniącą się przyrządzaniem obiadu. Ubranie młodej dziewczyny niezupełnie zgadzało się z prostemi gospodarskiemi jej zajęciami; miała na sobie suknię światłego koloru, nastrzępioną kilkoma falbankami, a włosy jej były bardzo misternie