Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czytanie listów przeciągnęło się długo, bo było ich wiele; hrabia przerywał często wołając: na lewo Sebastjanie, na lewo; czasem zaś wysłuchiwał treść pisma z uwagą i do ostatka a wtedy mówił z powagą i zadowoleniem: na prawo! Kiedy nareszcie czytanie ukończonem zostało, przy łokciu lewej ręki Rycza opartej na biurze, utworzył się spory stos listów wyobrażających niby kozły ostatecznego sądu, a po drugiej stronie leżało ich dwa lub trzy zaledwie. Hrabia smutnie poglądał na pierwsze, w pokoju zapanowało chwilowe milczenie.
— Jest jeszcze jeden list, — ozwał się Sebastjan.
— Od kogo? — z roztargnieniem zapytał hrabia.
— Od prawnika pana hrabiego.
— Przeczytaj go mój Sebastjanie, — łagodnie rzekł hrabia nie spuszczając wszakże oczów z listów odłożonych na lewo.
Prawnik hrabiego oznajmiał mu, że sprawa pożyczki jaką hrabia, zamierzał zaciągnąć w banku, na dobie uskutecznioną być nie może; nie dla tego aby dane dobra nie posiadały potrzebnych kwalifikacyi, ale że pewne konieczne formalności dopełnionemi nie zostały. „Formalności te są liczne kończył prawnik, i dopełnienie ich spotyka przeszkody, których usunięcie potrzebuje kilku miesięcy czasu a może i więcej“.