Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Znasz jego potrzeby, i wiesz, że temu chłopcu, który także dziś lub jutro ożenić się może z jaką dziedziczką, potrzeba stosownych środków...
— Mój ojcze! — raz jeszcze ozwała się Dowcipna, — cały zapas papieru do wystrzygania, jaki miałam, skończył się, — a trzeba koniecznie, abym zrobiła dla siebie i siostr trzy girlandy na to zebranie, o jakiem mówiła mama.
Suszyc słuchał wszystkich tych wezwań z niezachwianą ani na mgnienie oka spokojnością, z rękawami zapuszczonemi w kieszenie surduta. Zimne oczy jego przesuwały się zwolna po wszystkich tych twarzach, które go otaczały ścisłem kołem; nie zadrgała w nich najmniejsza iskierka jakiegokolwiek wzruszenia. Przez chwilę uśmiechał się i milczał, potem rzekł:
— Czy wiecie najdrożsi moi, że dziwny obraz stanął mi w tej chwili przed oczami. Wydało mi się, jakobym, zamiast zostawać w gronie mej rodziny, znalazł się nagle pośród bandy rabusiów na wyścigi sięgających do mych kieszeni. Jestto kaprys wyobraźni, nic więcej; ale doprawdy niespodziewałem się wcale, abym ją posiadał jeszcze tak żywą.
Mówiąc to, wydobył z kieszeni stary skórzany pugilares, i wyrzucił zeń na stół parę asygnat małej wartości, i kilkanaście sztuk drobnej miedzianej monety. — Oto wszystko co posiadam! wymówił, — weźcie, podzielcie się, i pokój niech będzie z wami!...