Przejdź do zawartości

Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ki. Splata ona te włosy we dwa grube, płaskie warkocze, zakręca je z tyłu głowy, z przodu zaś przyczesuje ich pasma tak gładko i płasko, że błyszczą nad czołem i skrońmi brudnawym połyskiem wytartej miedzi. Potem wyjmuje z szafy sztywną wykrochmaloną suknię i sztywny krochmalny kołnierz, a po włożeniu ich na siebie, ubiera się jeszcze w sztywny atłasowy kaftan, który ciasno obejmuje stan jej długi i cienki, a na piersiach wygląda jak błyszczący pancerz z czarnej nieprzenikliwej skóry.
Tymczasem w przyległym pokoju, przy trzech oknach wychodzących na ulicę siedzą trzy panny, i oddają się zwykłym swym zatrudnieniom — co znaczy, że jedna z nich czyta, druga wystrzyga z cieniutkiego papieru ażurową zasłonę na lampę, trzecia obrębia różową falbankę. Wszystkie trzy znajdują się widocznie w najpiękniejszej porze wdzięków i nadziei dziewiczych, gdyż najstarsza z nich wygląda zaledwie na lat dwadzieścia dwa, a najmłodsza jest jeszcze siedemnastoletniem dziewczęciem — wyglądającem, pomimo bogactwa i misternego układu fryzury, prawie dziecinnie. Wszystkie trzy są przystojne, zgrabne mają figurki, zadarte noski, płeć oszpeconą nieco niezdrową bladością, ale delikatną; ręce grube w dłoniach i z krótkiemi uciętemi palcami, ale białe i drobne. Ta tylko zachodzi pomiędzy niemi zachodzi różnica, że najstar-