Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znamionowały, że właściciel ich był możnym i nawykłym do różnorodnych wygód i wygódek życia człowiekiem. Z tłómoków tych można było jeszcze wnioskować, iż należały one do mężczyzny młodego, rozmiłowanego we wszystkich eleganckich drobnostkach których wartość w istocie bardzo drobną, pobyt na wielkim świecie podnosi do znaczenia nieodbitej prawie potrzeby. Toteż służący w płaszczu futrzanym, z pod którego widniało czarne cienkie ubranie, z prawdziwą pieczołowitością, rzec można z uszanowaniem zdejmował z sań podróżne przybory, napełnione jak się zdawało kosztownemi a wątłej mocy przedmiotami, i ostrożnie stąpając po wschodach, niósł je ku świeżo zajętemu, a na pierwszem piętrze budowy znajdującemu się mieszkaniu swego pana. Wytworny służący dźwigający również zapewne wytworne rzeczy, mijał się po drodze ze służbą hotelową, niezmiernie pośpiesznie i gorliwie biegającą na wsze strony, jak zwykle bywa gdy do podobnego zakładu zawita gość znany z zamożności, a co więcej z hojności, obiecującej obfite za usługi wynagrodzenie. Każdy tam śpieszył się, pragnął pierwszym być w usłużeniu, i okazać się najgorliwszym w spełnianiu rozkazów. Rozkazów tych musiało być wiele, wnosząc z nadzwyczajnej bieganiny i krzątaniny, jakie poruszały całą hotelową ludność. Gość był snać wymagają-