Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.2.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dowoloną z jakiego szczegółu gospodarskiego, ze wzruszeniem ramion i swoim ładnym grymasikiem mawiała:
— To poezye temu winne!
Raz nawet pan January, rozgniewawszy się za niedość dobrze przyrządzony pasztet do śniadania, ze spojrzeniem rzuconem w stronę panny Róży krzyknął:
— A wszystko to z powodu tych poezyi!
Raz też z powodu tych poezyi zaszła scena, o której, wspominając, rumienię się, nie na twarzy, proszę państwa, ale w duszy. Było tak. W Dworkach oprócz domowego towarzystwa znajdowały się tylko cztery przyjezdne osoby: siostra p. Januarowej z mężem i ja z Idalcią. Byliśmy więc w swojem kółku i zauważyliśmy, że nasza kochana p. Januarowa czuje się jakoś bardzo niedobrze. Nie żeby była — broń Boże — chorą: owszem, nigdy zdrowiej i świeżej nie wyglądała; ale jakaś irytacya, zły humor, nieukontentowanie ze wszystkich 1 ze wszystkiego. Męża raz po raz przestrzegała; na pasierbicę, to już wprost co moment fukała; w winta grała jak najgorzej i za własne omyłki mnie biednemu parę razy porządnie głowę zmyła. Gdyby nie uszanowanie należne dla damy z takiem stanowiskiem w świecie, tak ładnej i gościnnej, powiedziałbym, że była wściekła. Mój Boże! Taka ładna, majętna, rozsądna kobieta i — wściekłość! To, poprostu, zepsuta linia! Szkoda, ale cóż robić, skoro doskonale prostych linii pomiędzy ludźmi znaleźć niepodobna. Ściana będzie prostą, drzewo czasem będzie prostem, drożyna w ogro-