— To głowa — zauważyłem — a kieszeń?
Uśmiechnął się z zadowoleniem.
— To najmniejsze! Lokuję kapitał na dobry procent. Tylko nudzi mię to, trudzi, denerwuje, zjada... Wprawdzie są tapicerzy, dekoratorzy, dostarczyciele i t. d., ale nie mogę zupełnie spuścić się na nich. Dysponuję, kontroluję, pani moja na swoją rękę dysponuje, przyszły papa na swoją... Codziennie debatujemy...
Tu znowu rzucił się w bok, nizko schylony poszukał czegoś na ziemi i, wyprostowawszy się, powracał. Przyszło mi na myśl, że ten Uebermensch dostał bzika.
— Co pan takiego robi? Czego pan szuka?
— Śmiej się pan ze mnie; ja sam śmieję się z siebie — odpowiedział i zaśmiał się, ale nie szczerze.
Potem mówił dalej:
— Fantazya... czysta fantazya i gorzej jeszcze, bo sentyment, czy ja wiem.... mais c’est plus fort que moi!
Stanął, plecami oparł się o pień drzewa i zapytał:
— Pamięta pan las w Kalinówce?
— Naturalnie, przecież tam byłem nie dawniej, jak przed dwoma laty.
— Więc już po wyjściu za mąż panny Władysławy?
— Panna Władysława nie wyszła za mąż.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.1.djvu/59
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.