Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.1.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cięztwo. Akcya, przedtem dobrze obmyślona i przygotowana, a potem z piekielną furyą przeprowadzona, zadała przeciwnikom klęskę całkowitą. Znaczne zyski pieniężne, fama biegłości i energii w sprawach tego rodzaju, wdzięczność potentata, którego armią dowodził w boju — oto były jasne jak dzień korzyści z odniesionego zwycięztwa. Zdaje się: świetnie!
Czegóż chcieć więcej?
Jednak, gdy na czas jakiś utraciwszy go z oczu, spotkałem się z nim wypadkiem pośród najsamotniejszego korytarza giełdowego gmachu, nie miał wcale miny tryumfującej i uszczęśliwionej. Przechadzał się sam jeden po korytarzu, a ktokolwiek ujrzałby go z tyłu, mógłby mniemać, że to jeden ze zwyciężonych albo wogóle człowiek strapiony, bo ręce miał splecione za plecami przygarbionemi, kark zgięty i spuszczoną głowę. Gdy w twarz mu spojrzałem, spostrzegłem, że była jakoś wydłużoną, zagasłą, szarawą, a gdy winszować mu zacząłem, jak błyskawica po deszczowej chmurze, przebiegła po niej ironia.
— Zapewne, zapewne — wycedził przez zęby — zwycięztwo kapitalne, ale...
Ręką uczynił gest lekceważący.
— Czy to takie walki i zwycięztwa na świecie bywają!
— To tryumf, o którym pisać będzie cała Europa! Czegóż można pragnąć więcej? — wołałem