Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   26   —

i na dwie godziny we dworze, z którego posłaniec przybywa, stanęła.
Naczelnik partji wzywa najbliżej zamieszkujących członków organizacji, aby dla pomówienia z nim o rzeczach ważnych przybyli. Jaknajprędzej, gdyż ani minuty dłużej nad dwie godziny partja się tam nie zatrzyma. Kilku takich jak on posłańców rozleciało się w strony różne, jemu tu pędzić co koń wyskoczy, rozkazano. I tak samo powracać z uwiadomieniem, czy wezwani przybędą. Jest jeszcze kartka do pani...
Nie skończył mówić, gdy już para ludzi, mężczyzna i kobieta, ku stajniom przez dziedziniec biegła. W moim ręku szeleściła kartka z pięciu słowami:
„Przyjeżdżaj także. Jesteś potrzebna. Stefanja."
Służbę stajenną budzić? Strata czasu. Do powozu konie zakładać? Ktoby tam teraz myślał o powozach!
Kilka minut upłynęło i już przed stajnią stał koń do linijki zaprzężony.
Nie wiesz, co to linijka? Taka gładka, zwyczajna deska, pomiędzy czterma kołami położona i suknem obita. Nic więcej. Wązkie to, niezmiernie lekkie, dla gospodarzy do jeżdżenia po drożynach i miedzach polnych... Kobiety rzadko tem jeździły, jednak czasem, w takiej postawie jak jeżdżą na koniu.
Towarzysz mój ujął lejce, ja za nim już siedziałam.