Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   21   —

nic nie zapowiadało polotu ku gwiazdom lub pociągu ku otchłaniom...
O! oddawna zszedł już z tej ziemi w krainę nieznaną, która tam kędyś po drugiej stronie rzeki życia leży, zszedł z niej po długich cierpieniach wygnania, ubóstwa, czysty do końca, mężny do końca, gwiaździe młodości swej i otchłani, która mu życie pożarła, błogosławiący do końca. Zszedł z tej ziemi samotny, bezdzietny... i wolno mi imię jego wymówić, a tobie je głośno powtórzyć. Może na nie, jak na mogiłę, spłynie promień jakiego rozrzewnionego oka, które samo kocha gwiazdy i otchłanie...
Podniósł się z krzesła Gustaw Radowicki i z oczyma jak dwa błękitne płomienie gorejącemi, rzekł:
— Nietylko zgadzam się, ale skoro to dla partji ma być korzystne, cieszę się, że właśnie te moje kochane Dziatkowicze korzyści tych dostarczyć mogą. I w zamian o jedno tylko pana naczelnika proszę, aby mi było pozwolone...
Zmieszał się jakoś, spuścił oczy, może przed tkwiącym w niem wzrokiem naczelnika. Jednak po chwili dokończył:
— Aby mi było pozwolone należeć w partji do oddziału jazdy...
Teraz znowu zaśmiały mu się oczy i usta.
— Bo, że będę służył w partji, to już dawno postanowione i wiadome. Jakże! Setnikiem przecież jestem. Stu ludzi chętnych do pójścia zebrałem, a sam miałbym nie pójść! To przecież przez głowę nigdy mi przejść nie mogło. Ale proszę, aby mi