Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   297   —

w to, w co wam wierzyć przykazano, a tymczasem na szerokim świecie, którego nie znacie...
Mówić zaczęła o tem, że na szerokim świecie wszyscy rozumni ludzie oddawna już w takie predrazsudki (przesądy) wierzyć przestali. Ziemia wszędzie jest jednakowa i słońce jednakowe i człowiek szczęśliwym albo nieszczęśliwym być może tak samo w jednym kraju, jak i w innym. Ot naprzykład matka jej: polką urodziła się, za ruskiego poszła i cóż jej złego stało się? Nic wcale. Naprzeciw (przeciwnie). Wesoło sobie życie przeżyła i już córkę swoją przed śmiercią dobrze za mąż wydała. Albo kniaź Borys Elpidorowicz. Przecież ojciec jego czerkiesem był i za młodu nawet do zbuntowanych należał, razem z Szamilem przeciwko Rosji wojował, ale potem do rozumu przyszedł, wiarę ruską przyjął, na ruskiej ożenił się, wielkim generałem został i ot, syn jego o czerkiestwie swojem już i zapomniał! Takich ludzi na świecie pełno jest i to są rozumni ludzie. Bo jeżeli nawet i dopuszczać (przypuszczać) pojęcie ojczyzny, to przecież do wielkiej, silnej, szczęśliwej przyjemniej i wygodniej jest należeć, niż do małej, słabej, upokorzonej (podbitej). Trzeba tylko rozum mieć, a zaraz pokaże się, że wszystkie te predrazsudki, to tylko męki różne ludziom zadają, a czasem nawet i zgubę im przynoszą, jak teraz naprzykład tym, którzy ten bezrozumny miatież podnieśli...
Mówiła z przejęciem się, z zapałem. Znać było, że we wszystko co mówi, bardzo szczerze i bardzo