Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   201   —

miejscami wśród zielsk dzikich przesuwa się powoli, niedbale, nigdzie nie dążąc, na nic nie spoglądając, czasem tylko białą rączką zrywając z krzaku listek, który wnet roztargnionym, czy zniechęconym gestem z palców wypuszcza. Na wydeptanej wśród trawy ścieżce stópki, ładnemi pantofelkami okryte ostrożnie stawia, aby niemi jakiego kamyczka, czy twardej kępki trawy nie dotknąć, ale że sukni białej w czarne kropki nie podnosi, więc malowniczo wlecze się za nią ona po trawie, jeszcze tu i ówdzie pobłyskującej rosą. Pobłyskuje też na niej opasująca kibić taśma srebrna i w jasnem złocie włosów kunsztownie utrefionych, jak ogniska, blasków, iskrzą się gwiazdy z polerowanej stali wyrobione.
Pani Teresa w krótkiej, szarej spódnicy i muślinowej chuście na głowie, z twarzą od potu błyszczącą i żyłami tak od upału nabrzmiałemi, że zdawało się, iż wnet krew z nich wytryśnie, stała przed otwartem oknem, jak w ziemię wryta, i patrzała, aż skoczyła od okna i tak głośno, że po całym ogrodzie się rozległo, zawołała:
— Inka! Inka!
Strojna główka księżniczki czy zaziemskiego zjawiska białą jak lilja twarzyczkę obróciła ku domowi i głosik srebrny, delikatny, słodki, odpowiedział:
— Idę, mamciu, idę!
Była biała jak lilja, w każdem poruszeniu wiotkiej kibici delikatna i łagodna; doskonale nakreślony owal jej twarzy przypominał madonny na obra-