Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom III.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na skrzypcach rzępolili i basetlą pohukiwali, a przy tej niedbałej i przerywanej muzyce dwie lub trzy pary od niechcenia czasem pokręciły się na toku. U ścian obrosłych chwastami, u płotków, w śliwowym gaju, na wąskim ganku świrna rozmowy toczyły się ożywione, we włosach dziewcząt iskrzyły się kwiaty, ale kawalerowie nie mieli już na rękach białych rękawiczek ani tej rześkości i zamaszystości w postawach i ruchach, które początek zabawy obudzał. Zbliżając się do końca swego wesele cichło, leniwiało, z wielkiego hałasu roztapiało się w szmer wesołymi nutami jeszcze przetykany, lecz który — czuć to było — zaraz, zaraz utonąć miał w szarym, jednostajnym jeziorze codziennej troski i pracy.
Na podwórku ożywienie było największe. Zaprzęgano tam do bryczek i wózków konie, a czynność tę spełniali sami ich właściciele, z wyjątkiem tylko dzierżawcy Giecołda i ekonoma Jaśmonta, którzy jednak hałasowali najwięcej parobkom, za furmanów im służącym, głośne rozkazy wydając. Pierwszy drużbant komenderował należytym uszeregowaniem orszaku mającego państwu młodym do domu ich, więc do jaśmontowskiej o trzy mile odległej okolicy towarzyszyć. Naprzód tedy na drogę dotykającą pola wyprawił wóz muzykantów wieźć mający. Za nim ustawił parokonną bryczkę państwa młodych; potem te, którymi według zwyczaju jechać mieli rodzice pana młodego, dwie swanie i dwaj swatowie. Teraz następowała kolej na pierwszego drużbanta. Więc Kazimierz Jaśmont sam za uzdę poprowadził swego pięknego, czarnego konika ładną uprzężą połączonego z bryczką na majowozielony kolor pomalowaną, po czym już ustawianiem ordynku zajmować się przestał, bo co do dalszego jego ciągu żadne przepisy nie istniały. Kto łaskaw, czy też zaproszony, pojedzie sobie jak zechce, na czele, czy z tyłu, osobno, czy hurtem — wszystko jedno. Kto nie łaskaw albo nie zaproszony pozostanie lub uda się w inną stronę, a grzeczności i obyczajowi nie ubliży. Tylko jeszcze u końca orszaku jechać koniecznie powinien brat