Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom III.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jów nas łajał, kiedy w gorący czas robotnika naleźć nie mógł, a my w najem do niego iść nie zechcieli. Pewno! naturalnie! a jakże! Cudzemu, a do tego i gardzicielowi, ciał naszych i dzieci naszych ani na jeden dzień w niewolę nie zaprzedamy i na pańskie ubligi albo, broń Boże, i ekonomskie popychanie dobrowolnie wystawiać się nie będziem. Lepiej już głód cierpieć i w zgniłych chatach mieszkać, niżeli w egipską niewolę za marny pieniądz iść! Ale gdybyśmy w panu Korczyńskim nie cudzego i nie gardziciela, ale przyjaciela i opiekuna naszego obaczyli, gdyby każdy mógł zaprzysiąc, że na jego polu obchodzenia się ludzkiego dozna, ho! ho!...
Tu kilkanaście głosów zaśmiało się grubo i tryumfująco.
— Zobaczyłby podtenczas pan Korczyński, czy my próżniaki i hultaje! I niemnowej wodzie płynąć niełatwiej, jakby łatwo gospodarstwo jego płynęło. Ot, te same kawalery i panny, co teraz w gumnie hulają i na Niemnie pieśni wywodzą, nie leniwie by około jego dobra chodzili, a jakby przez to jeden i drugi grosz z jego kieszeni na nas kapnął, toby i spoiny dorobek, i spólna uciecha z tego wyniknęła. Alboż te kawałki ziemi, co u niego tak jak prawie marnują się, bo ani ich ugnoić, ani jak potrzeba zasiać niesilny! Oni by je chciwie w długoletnie dzierżawy brali, synów swoich rozsadzaliby na tych dzierżawkach, dobroczyńcę swego błogosławiąc i wiernie jemu według kontraktów uiszczając się. On mrze na pieniądze, bo ma długi i wielkie ekspensy; oni głód wielki na ziemię cierpią, bo małe grunciki, a wiele dzieci mają. Obydwom tedy stronom dogodziłby taki kompromis, i Bóg to wie! może też obydwie od ostatniego zginienia wyratował. Bo i pan Korczyński nie jak w raju na tym świecie żyje i nie nadmiar mocno na Korczynie jest ufundowany. Ludziom gąb nie pozatykać: gadają!
I wiele jeszcze różnych uwag i wniosków czynili do młodego słuchacza swego i, jak go nazwali, sędzi się zwracając,