Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom II.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pem na polu stanie, jakby nie pięćdziesiąt, ale dwadzieścia lat miała.
— Chwała Bogu za taką starość — zauważył Jan — a z tej racji jest ona taką, że matka zawsze wesołą była i żadnych aprensji do serca nie dopuszczała. Ale nie każdy z takim charakterem urodzić się może...
Drzwiczki od przeciwka, w kącie kuchni umieszczone, a tak wąskie, że prawie ich widać nie było, otworzyły się po cichu i ozwał się zza nich głos Anzelma:
— Czy mi się tylko tak wydało, czy doprawdy głos panny Justyny usłyszałem?
Justyna żywo ku drzwiczkom podbiegła.
— Przez próg nie witam! przez próg nie witam! bo niezgoda jaka mogła by z tego pomiędzy nami wyniknąć... a ja sobie niezgody z panią nie życzę... nie życzę! — z rzadką u niego żywością i żartobliwością zawołał gospodarz domu i w kapocie, zza której grubego kołnierza widać było koszulę u szyi tasiemką związaną, wysoki próg przestąpił. Justyna w obie dłonie rękę jego wzięła i chwilę milcząc na niego patrzała. Więc był to ten sam człowiek, któremu na piaszczystym pagórku Marta niegdyś święcony medalik u szyi zawiesiła i który potem, z twarzą uczernioną, z potokami wody ściekającymi z włosów i odzieży... Pierwszy raz zobaczyła go bez czapki. Czoło miał białą i cienką skórą powleczone, wysokie, z mnóstwem zmarszczek, które snopem leżały pomiędzy brwiami i stamtąd cienkimi nićmi rozchodziły się po całym czole aż do przerzedzonych, siwiejących włosów.
Antolka podbiegła i w rękę go pocałowała.
— Jeszcze dziś pierwszy raz stryjka widzę! Dopilnował tej minuty, kiedy po wodę poszłam, i wtedy do kuchni przyszedł, aby sobie kawałek chleba ukroić. Przychodzę do domu, chleb na stole, a drzwi od przeciwka znów zaszczepione... Wszystko zaś dlatego, żeby nie widzieć się z nikim...
— Taka już mnie czasem oblega zgryźliwość, że i najmil-