Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom II.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

set rubli, ale Michałowi, który i bez tego by ją wziął, wielką tym pomoc przyniesie, a zawsze później większej poszany i od męża, i od jego familii doświadczy, jeżeli się choć małą rzeczą do spólnego dobra przyczyni. Dziewczyna też zasłużyła na to, bo pracowita i choć taka młoda, ze wszystkiego korzyść ciągnąć umie: z krów, z ptastwa, z przędziwa, z tkania. Krów mają cztery, owiec dwadzieścia; więcej mieć by potrzeba, ale z wypasem i łąką bieda. Dwie ciężkie biedy okolica przenosi, jedną, że łąk i wypasów za mało ma, a drugą, że woda nadmiar krwawa. Zresztą, praca około gospodarstwa nie Bóg wie jaka; człowiek się nią nadwerężyć nie może. Bywają czasy horowania i czasy odpoczywania — w zimie na przykład. Robota i wtedy jest, ale nie ciągła; wieczorami to już chyba tam kto około stolarstwa majstruje, inni siecie na ryby wiążą, jest jeden, co obuwie szyje; zresztą, zbierają się po takich domach, gdzie świetlice największe, grają na harmonikach i skrzypcach, śpiewają, czasem tańczą, czasem czytają. Czytaliby więcej i częściej, ale te książki, co u stryja są, dawno poprzeczytywane, a insze...
Tu przerwał mówienie i niespokojnie obejrzał się za siebie. Z głębi boru leciał i kulą w powietrzu toczyć się zdawał szum do głuchego turkotu podobny. Wierzchołki sosen zakołysały się i gałęźmi jak wachlarzami poruszyły; na dno lasu niby welon z ciemnej krepy spadł zmrok szarawy, wszędzie jednostajny i gdzieniegdzie smugami krwistych świateł błyskający. Ptastwo znieruchomiało, ucichło, z rzadka tylko odzywając się urywanym ćwierkaniem; miarowe pukania dzięciołów i żółn ustało; w krzakach i pod paprociami słychać było pośpieszny szelest owadów; wiewiórka wbiegająca na wysoką sosnę zatrzymała się w połowie drogi i na sęku zawieszona z odwróconą głową, czarne, zlęknione oczy w pociemniałą ziemię utkwiła. Nad kołyszącymi się czołami i powiewającymi gałęźmi drzew niebo usłało się puszystą, wzdętą szarością; wrony pod nim chmurą przeleciały, przeraźliwie