Przejdź do zawartości

Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



II
PIERWSZY PACJENT.

Po dniach czterdziestu siwizna znikła zupełnie. Zamiast dawnej łysiny, nad czołem wznosiła się bujna, złocista czupryna, piękny, pokrętny wąs ocieniał wargi pełne i różowe, a rozczesana, gęsta jasna broda opadała na szeroką pierś męską. Zęby, pożółkłe już i chwiejne zwarły się i zbielały, oczy spoglądały na świat dumnie i śmiało — cała postawa zdradzała siłę, gibkość i zręczność — słowem, eliksir młodości uczynił swoje, profesor Bohusz zrzucił z siebie, jak Faust, powłokę starca, stanął przed światem odrodzony w pełni rozwoju wieku męskiego.
Ale jednocześnie z tem odrodzeniem fizycznem, nauka wietrzała mu z głowy. Już teraz notatek nawet nie spisywał, a gdy Józef przychodził do laboratorjum dla robienia porządków, to cała jego czynność ograniczała się do ścierania kurzu ze „szkiełek“, jak Marta nazywała wszystkie te naczynia i przyrządy laboratoryjne. I książki w bibljotece nie opuszczały już półek, spoglądając melancholijnie na ciszę i pustkę pracowni.
Czasami, wchodząc do tego przybytku, Bohusz uczuwał jakby wyrzut sumienia. W chwilach takich chwytał swe zeszyty i postanawiał sobie mocno skoń-