Strona:Elegie Jana Kochanowskiego (1829).pdf/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ELEGIA  XV.

DO MIELĘCKIEGO.


Szyszak z głowy Mielęcki! na bok miecz i tarcza,
Zdejm zbroję, co cierpiące ramiona obarcza,
Tu w cichéj włości nie znać żołdactwa swawoli,
Żaden ogień pożerczy niezagraża roli,
Tu ni chrapliwa trąba napaści ogłosi,
Ni snów płoszy, ni trwogi nieczujnym przynosi,
Tu błogi pokój gości, przy otwartych wrotach,
Miłość igra i lutnia śpiewa o pustotach,
Cichy pająk po tarczach tkanki wiesza białe,
Rdza pożera żelazo i rzuconą strzałę,
Przy młodzieńczych biesiadach pełna koléj chodzi,
I okrzyki radości powietrze rozwodzi,
Ja sam wonnym balsamem namaszczę twe skronie,
I wieńcem białe włosy dokoła osłonię,
Wnet broń i Carskie orły zanucą Kameny,
I dobyty Hetrurskiéj gród warownéj Seny.
Sam Jowisz z olbrzymami ukończywszy boje,
Mówią że wysłał orła pod wsławioną Troję,
By ostrożnie objąwszy w gromonośne szpony,
Przyniósł mu Ganimeda w Olimp ocalony,
Często, gdy stawiał nektar, gniewem rozogniona,
Na śnieżne jego ręce patrzyła Junona,