Strona:Edward Słoński - Wiśniowy sad.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I pójdzie moja tęsknota
za tobą w daleki świat,
na drodze twojej zakwitnie,
jak polny na miedzy kwiat.

Zawoła cię po imieniu
o świcie gdzieś z nizkich łąk,
w południe gołębiem białym
przyleci do twoich rąk,

a w nocy, gdy zaśniesz słodko
pocichu wejdzie w twój dom
i stanie u twego łoża,
dziewiczym posłuszna snom.

Do ust twych przylgnie ustami
i powie szeptem bez słów:
— Powiędły białe jaśminy,
powiędły od moich snów.