Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wo w zębach dusze, siedze zły, aż w oczach błyska, nie wiem co zaraz bedzie: może zgarne rękawem te talerczyki, może stołek przewroce, może świsne widelcami w uczycielke!
Jeśli wam zupa nie smakuje, trudno, mówi ona zmartwionym głosem, to może najpierw drugie danie?
Drugie sranie! mówie i kułakiem łups w stołek, aż te nożyki widelczyki zabrzęczeli i z talerkow sie polało.
Co ty, Kaziuk? pyta sie Handzia i wstaje, a bardziej prosi, niż pyta sie, a ja jak nie hukne: Milcz ty!
Uczycielka zakręciła sie koło komina i stoi cichutko jak trusia. Wtem chwartuch odwiązuje: Ach, zapomniałam, że na trzecią obiecałam być w szkole, mówi cienko, pani Haniu, niech mnie pani zastąpi przy kuchni.
I raz dwa swoje kurtke bierze, w biegu sie odziewa i niby śpieszkiem z chaty wychodzi. Tylko jej głowa migneła za oknem, mówie do żonki:
Stawiaj miche!
Cichutko, wie Handzia że nie żarty, miske stawia na środku między talerkami.
Zlewaj!
Zlewa ona z talerków do miski, jeden po drugim, wszystkie sześć, miska duża gliniana, pomieściła, talerki składa jeden w drugi, zabiera. Ale pozostali sie na stołku i błyszczo tamte łyszki, noży widelczyki.
Won i te pizdryki! rozkazuje.