Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Najpierw o wstawaniu.
Co innego wstawać latem, co innego zimo. Słonko to zawsze wstaje równo, zaraz po kogutach, i to zima czy lato, tyle że latem pokazuje się od razu, latem dużo roboty, a zimo jesienio wyleguje sie: nie wschodzi na niebo, bo po co? Leży sobie pod spodem, wygrzewa sie po ciemku, czochra sie, całkiem jak w chatach gospodarze.
Jesienio gospodarze wstajo długo, po trochu, posmakować lubo. Jakby taki był, co by widział przez ściany i przez ciemno, to on by może i widział co gospodarze robio jak koguty w sieniach odśpiewajo im trzecie pobudke.
Przecknąwszy sie oczow nie odmykajo, leżo, leżo sobie pod pierzynami jak bóchenki w piecach, jak w gniazdach jajka pod kurami, każdy rozgrzany, rozpalony, baba jemu do pleców przylipła, dycha w szyje aż parzy, w nogach ciepło, w łokciach ciepło, pod pachami ciepło, aj dobrze, żaden nie ruszy sie, nie drygnie, żeb tego swojego przytuliska, ciepli-