Strona:Edward John Hardy - Świat kobiety.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Musimy sami umiéć i praktykować to, co chcemy, ażeby nasze dzieci umiały i czyniły. Wielu z nas uśmiecha się, słysząc o téj biednéj młodéj matce, martwiącéj się, że dziecko nie chce jeść tego, co ona jadła sama: śledzia, sera, zupy z piwa i t. p, ale sami karmimy dzieci nasze równie niewłaściwą umysłową i moralną strawą. Liczba dzieci, rodzących się corocznie na świecie, wynosi około 43 milionów, dziennie 117,808, na minutę 80. Smutno pomyśléć, jak wiele z pomiędzy tych maleńkich, które o życie nie prosiły, wyrasta bez pojęć, należących się nieśmiertelnéj istocie.
Powinniśmy przedewszystkiém być szczerymi względem naszych dzieci. Przyjęty zwyczaj uczenia ich, czém zdawać się mają, zamiast: czem być powinny, i wprawiania do towarzyskich zwyczajów, podkopuje szczerość i swobodę, stanowiące wielki urok młodego wieku. Nigdy dzieciom nie należy obiecywać ani ciastka, ani kary, jeśli się tego niéma dotrzymać. D–r Johnson mówił: „Przyzwyczajajcie dzieci do mówienia zawsze prawdy, bez względu na okoliczności.” Jedna z pań, słysząc to, zawołała: „Zawsze, to zawiele; małe zboczenia przy opowiadaniu zdarzyć się mogą tysiąc razy dziennie, jeśli kto ciągle na siebie nie uważa.” „To téż — odparł Johnson — należy ciągle na siebie uważać. Więcéj jest kłamstw, popełnianych przez niedbalstwo, niż przez chęć fałszu.”
Matka źle robi, składając na ojca niemiły obowiązek karcenia dzieci, a sobie zachowując tylko pieszczoty. Jeżeli chce być względem nich aniołem stróżem i bronić ich przed surowością ojca, to swojém samolubstwem wyrządza im wielką krzywdę.