Strona:Edward Hanslick - O pięknie w muzyce.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

samą siłą, z jaką działały niegdyś, będąc nowością? Ileż to dzieł Mozarta uznawano w swoim czasie za najśmielszą, najnamiętniejszą muzykę, jaka tylko była możebną! Wszak gwałtowne jej wybuchy, jako wyraz walk wewnętrznych i głębokiego bólu[1], przeciwstawiano błogiemu zadowoleniu, płynącemu z symfonji Haydna. W trzydzieści lat później Beethoven zajął stanowisko Mozarta i stał się przedstawicielem żywiołowej namiętności, a Mozart zasiadł na parnasie wśród klasyków obok Haydna. Każdy z dłużej żyjących muzyków mógł sam na sobie doświadczyć tej zmiany sądu i smaku.

Ale czyż istotna wartość artystyczna dzieł, których oryginalność i piękność do dziś dnia podziwiamy, może być naruszoną przez różnicę w działaniu na

  1. W szczególności Rochlitz wyraża się o Mozarcie w sposób dziwny dla nas — dzisiejszych. O Menuecie zaś Webera z as-dur sonaty, znanym jako rzecz kapryśna, lekka i wdzięczna, wyraża się jako «o fali gwałtownie płynącej z namiętnej wzruszonej duszy, a powstrzymywanej z godną podziwu stanowczością».