Strona:Edmund Różycki (Szkic biograficzny).djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I znać, że głodem zmęczona srogo,
Cześć mu oddała — i stoi.
Wyszedł naczelny i rzekł do wodza:
„My z Ciechońskiego szeregów,
„Dawno szukamy ciebie po drodze,
„Zalicz nas do swych kolegów“...
Wódz ciężko westchnął, bo znać z oblicza
Kto doznał losu oporu:
I rzekł: „Bóg często siły użycza
„I tym, co słabi z pozoru“...
Łzy mu nabiegły — wtem wystrzał warty
Zbudził ostrożność i trwogę;
Spojrzał i widzi, że wróg zażarty
Obóz wysuwa na drogę.
Widać mu pilno, gdy swą piechotę
Tłumnie na wozy rozsadził,
Lecz pewno zmylon, kiedy hołotę
Nie na bój prosto prowadził.
„Ot, chwała Bogu, jest i robota!“
Wódz rozweselon zawoła:
„Jeśli w was tedy szczera ochota
„Za kraj z moimi nieść czoła,
„Śpieszcie i znieście: tylko dam radę,
„Tak nagle trzeba nacierać,
„Żeby wróg tłumy nie zlał w gromadę,
„Bo wówczas trzeba umierać“...
„Że się wam uda, tak sobie tuszę,
„A więc, nie tracąc nic czasu,
„Choć głodni ciałem, wzmocnijcie duszę...
„Z Bogiem! i tnijcie od lasu!
„Dowiedźcie, żeście dzielni i śmiali.
„Że wódz wam słaby przewodził,
„Że łatwo wszędzie gromić Moskali,
„Gdzie nikt ze swoich nie szkodził“...
„Jezus, Marya“ — i znikła wiara;
W obozie wrogów zgiełk, wrzawa,
Jakby się krząta w nim Polska stara,
Jakby pod Wiedniem to sprawa.