Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ły wyczekującą. Uradowana zbiegła do morza i wyciągnęła ku nim ręce. Lecz one, obawiając się zasadzki, nie zbliżały się do niej.
— Siostry! siostry kochane, — zawołała radośnie, — nareszcie was widzę; oswobódźcie mnie z tej niewoli, bo czuję, że koniec mój się zbliża!
Syreny podpłynęły jeszcze bliżej żałośnie na nią spojrzały, a najstarsza z nich rzekła:
— Siostro, starałyśmy się, prosiłyśmy ojca, by cię ratował, lecz on odrzekł, że na ziemi władza jego nie ma żadnego znaczenia. Musisz więc wynaleźć swą skórę, przyodziać się w nią i uciekać do nas, do morza.
— A jakże się dowiem, gdzie ona jest schowaną? — pytała Syrena ze łzami.
— Idź o północy do czarownika, zamieszkującego opodal w jaskini, a on ci wskaże środki, za pomocą których dowiesz się, gdzie twoja skóra jest ukryta.
— Dzięki wam, siostry! — wykrzyknęła Syrena — dzięki wam, bo mimo wszystko, mimo że on mnie kocha i otacza wygodami i zbytkiem, jakiegom nawet nie zaznała w ojcowskim pałacu, nie mogę żyć bez wolności, bez wspólnych z wami igraszek. Powietrze ziemi dusi mnie i osłabia. Dłużej tak nie mogłabym żyć.