Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła w dół. Tam przedstawił się jej straszny widok.
Ukryty za olbrzymim dębem, w lekkiej, szmelcowanej na czarno zbroi, bez hełmu na głowie, z rozrzuconemi na ramionach bujnemi złocistemi włosami, stał młody rycerz, broniąc się odłamkiem kopji od napaści rozjuszonego tura, który, podrażniony otrzymanemi ranami, z krwią napłyniętemi ślepiami, wyrzucając wysoko racicami ziemię, atakował wściekle pień dębu, po za którym ukrywał się młody rycerz.
Słabły coraz bardziej siły junaka, znać to było na pięknem obliczu jego; odłamek oszczepu coraz słabszy dawał odpór, — jeszcze chwila, a tur dopadnie do swej ofiary i w mig rozniesie ją na strasznych rogach.
Jednem spojrzeniem objęła Golankówna tą straszną walkę i z nadludzką siłą, bez namysłu, spostrzegłszy leżący opodal olbrzymi odłam skały, posuwała ku brzegowi. Udało się jej wreszcie zrzucić go na dół. Zaświstał głaz w powietrzu i w jednej chwili, tur, trafiony w głowę, padł zmiażdżony.
W porę przyszła ta pomoc młodemu rycerzowi, gdyż właśnie wypuścił z osłabłych rąk oszczep, padł na kolana i legł na ziemi zemdlony.
Śpiesznie zbiegła ze skały Hania, i podszedłszy ku leżącemu, poczęła go cucić.