Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O kwiecie lilji… rada jest na to, lecz wykonać ją trudno… Dzwonowi brak czystości uderzeń serca dziewiczego, miękkości jego… Potrzeba, by serce takie, niczem nie skalane, złączyło się z bronzem, a wtedy otrzyma się dzwon o dźwięku czystym i potężnym, jakiego nikt nigdy nie słyszał…
— Dzięki ci, dzięki, o dobra Hsi-tsi… niech Budda zleje na cię wszelkie dobro swoje… — wyszeptała Li pobladłemi wargami i śpiesznie wybiegła z chatki czarownicy.
Długo zastanawiała się Li nad radą czarownicy, aż wreszcie projekt cały dojrzał jej w głowie.
Nadszedł dzień ostateczny, gdy miano spuścić roztopiony spiż do formy, dzień smutku i trwogi.
Tan-gi, otoczony rodziną, w żałobnych szatach, spalił ofiarne kadzidła przed posągami przodków, poczem, w towarzystwie rodziny, skierował się do pracowni.
Li, w białych żałobnych szatach szła obok niego, z ogniem w oczach, myśląc o czynie, jaki zamierzała wykonać.
Obszerną pracownię wypełniali bonzowie, odprawiający modły błagalne, oraz krewni i przyjaciele.
Z olbrzymiego pieca ziejącego morzem płomieni, wydobyto roztopiony spiż, by wlać