Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pajęczyna okna zasłania. Czy to tak powinno wyglądać u porządnego gospodarza? I wy chcecie, aby Dola była lepszą dla was, przecież ja za was pracować nie będę, mogę wam tylko towarzyszyć.
Maciejowi jakoś raźniej się zrobiło. Zdjął sukmanę, porwał miotłę i zaczął robić porządek. Wymiótł śmiecie, potem oczyścił stajenkę i obórkę i poszedł do ogródka.
Dola wyszła. Tego samego dnia wieczorem przyszedł sąsiad Macieja, a pozdrowiwszy go, rzekł:
— Macieju, obrobiłem już swój kawałek pola, może chcecie, abym wam pożyczył konia, to obrobicie swoje pólko.
— Bóg wam zapłać, sąsiedzie — rzekł Maciej uradowany. — Właśnie myślałem se, co bez konia nie poradzę, a tu Pan Bóg mi was zdarzył.
Przy pomocy dobrych sąsiadów Maciejowi szła gładko robota. Pracował też od wczesnego ranka do wieczora. Do karczmy nie zajrzał ani razu. Myślał o Doli, ale ta się nie pokazywała.
Wtem jednego wieczoru, gdy zmęczony siedział na przyźbie, zbliżyła się do niego jakaś kobieta. Patrzy, a to Dola.
— Cóż Macieju, jakże wam się wiedzie? — zapytała.