Strona:Edmund Jezierski - Wyspa elektryczna.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przeniesiono ich na pokład, zajęto się ratunkiem, i z trudem wielkim doktorowi okrętowemu udało się przywrócić ich do zmysłów.
Na wszelkie jednak zapytania odmawiali zeznań, mówili tylko, że są rozbitkami.
Bo któżby uwierzył prawdzie ich słów?
Któżby dał wiarę ich fantastycznym opowieściom o wyspie cudów, o przygodach, na niej przeżytych?
W milczeniu dążyli w stronę Europy... A gdy dnia pewnego przejeżdżali miejsce, gdzie według obliczeń doktora znajdować się miała wyspa cudów, krzyż uczynili nad falami, krzyż nad mogiłą tylu istot ludzkich...
Dalej trochę napotkali kołyszącą się na falach morskich łódź podwodną...
Otworzono ją, a gdy przyjaciele nasi weszli do środka, ujrzeli w niej martwych z wykrzywionemi z cierpienia obliczami mr. Nortona i towarzyszy jego.
Brakło wśród nich tylko dr. Johansena i dr. Zerri.
— Ratowali się pierwsi — szepnął dr. Wicherski do naszych przyjaciół — stracili potem kierunek i widocznie zginęli z głodu.
Pogrzebano zwłoki ich w falach, łódź zaś zabrano do Europy.
W tydzień potem przyjaciele nasi dopłynęli do stałego lądu, dążąc do powziętego przed strasznemi wypadkami celu, a przygody i cierpienia, przeżyte na wyspie tajemniczej, pozostały w ich pamięci, jako przykre, niczem niezatarte wspomnienia.

KONIEC.