Strona:Edmund Jezierski - Wyspa elektryczna.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nic chcieli rozpytywać się dalej, ażeby nie dowiedzieć się strasznej prawdy.
— System zaczyna wydawać owoce — szepnął im razu pewnego w przejściu doktór Wicherski.
— Czas też już stąd uciekać — odrzekł mu Wawrzon również cicho.
Od podobnego rodzaju wypadków nasi znajomi trzymali się zdaleka, nie chcąc zbyt jawnie okazywać swego współczucia nieszczęśliwym niewolnikom.
Razu pewnego wreszcie, gdy już prawie bliscy byli dopięcia upragnionego celu, ażeby naradzić się ostatecznie, postanowili udać się na wycieczkę podmorską, pewni, że w głębinach oceanu wolni będą od szpiegów, zwłaszcza, że Henryk miał czas zaznajomić się i zaprzyjaźnić z załogą podwodnego statku.


XII
W SZPONACH SZPIEGA

Łódź z cichym pluskiem fal zanurzyła się w nurtach oceanu. Przyjaciele zajęli miejsca w tej samej kajucie, w której siedzieli przed paru tygodniami, dzisiaj była to niezmiernie ważna wycieczka, w której mieli omówić bliższy plan.
Przez chwilę trwało milczenie, wreszcie pierwszy przerwał je doktór Wicherski, pytając:
— No i cóż? jakżeż stoi nasza sprawa?
— Nieźle — odrzekł mu Henryk — posuwa się coraz bardziej naprzód. Z każdym dniem zyskuję sobie coraz większe zaufanie Rasmusena. Jestem pewien, że w krótkim czasie pozwoli on mi udać się na wycieczkę w towarzystwie tylko 2-ch