Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 02.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Walka ta cała toczyła się w milczeniu. Blada twarzyczka Aï nabiegła krwią, a oko płonęło zawziętością.
Wiła się jak wąż w ramionach Henryka, lecz ten trzymał ją mocno. Widząc wiec, że nic nie poradzi, że siłą mu się nie wyrwie, przekręciła się i z całej mocy ugryzła go w ramię.
Syknął z bólu Henryk, lecz nie puścił jej...
— Toś ty taka, — rzekł, — no, trzeba mieć na ciebie uwagę w czasie drogi, boś gotowa wyskoczyć z góry na ziemię...
I ulokował ją w gondoli aeroplanu, oddając pod straż Stefana i Saida.
Zajęli wreszcie wszyscy miejsca w gondoli, Czesław puścił w ruch motor, i aeroplan wzbił się jak potężny ptak w przestworza, dążąc z powrotem do obozu, niosąc z sobą ocalonych tych wszystkich, na których ratunek podążył.
Oczekiwano ich tam z niepokojem i niecierpliwością.
Radość wielka zapanowała wśród wszystkich, gdy ujrzano, że przybyli cali i nietknięci.
Po wielokroć opowiadać musieli swe przygody, a gdy Abdul dowiedział się, iż w oddziale napastniczym znajdował się i Jussuf, pokiwał tylko głową i rzekł:
— Wiedziałem dobrze, że jeżeli ma nas napotkać co złego, to tylko z jego strony.