Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/484

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




∗             ∗

Na pół drogi zatrzymaliśmy się w cieniu skały, aby zjeść śniadanie.
Tu stałem się świadkiem pewnéj sceny, która lepiéj niż cały tom uwag psychologicznych dała mi poznać charakter tych ludzi.
Nieopodal od miejsca, gdziem się znajdował, siedział żołniérz na piasku, nieco daléj inny żołniérz, jeszcze daléj posługacz, a o pięćdziesiąt kroków od tego posługacza, na pochyłości wzgórka, przy źródle czystéj wody, inny posługacz naszéj karawany z dzbankiem glinianym na kolanach. Pić mi się chciało; zwróciłem się więc do piérwszego żołniérza, i zawołałem: Elma! (wody) wskazując mu źródło. Żołniérz grzecznie kiwnął głową na znak, iż mnie zrozumiał, i głosem rozkazującym powiedział dalszemu żołniérzowi, aby przyniósł wody. Dalszy żołnierz również skinął głową, i zwracając się z groźną miną do posługacza,