Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zębów, brodę wystający i niepomiernie długą, a obok tych cech zwierzęcych i dzikich miły uśmiéch, wyraz łagodny, głos przyjemny, układ ujmujący i pełen grzeczności. Lecz, jak powiadają ci, którzy dobrze już maurów poznali, niezmiernie łatwo omylić się można, gdy się ich sądzi z powierzchowności. O! cóżbym dał za to, aby zajrzéć nie do duszy tego człowieka, ale do jego głowy! Wielkiéj nauki hie znalazłbym w niéj pewno. Może kilka zaledwie stronnic koranu, kilka wyjątków z dziejów Marokko, kilka niezbyt dokładnych wiadomości geograficznych o piérwszorzędnych państwach Europy, jakieś niejasne wyobrażenie o astronomii, parę prawideł arytmetycznych, lecz za to, jakaż tam być musi głęboka znajomość serca ludzkiego, jaka bystra spostrzegawczość, jaka przebiegłość, jaka przenikliwość, jaka sieć zawikłana spraw najzupełniéj obcych naszym zwyczajom i pojęciom, ile ciekawych tajemnic dworu i haremu, jaki pomięszany tłum wspomnień o dziejach miłosnych, katuszach, i intrygach przeróżnych dziwnych i strasznych zdarzeniach! A kto wié, może pod tym białym zawojem, może w téj głowie istnieje pojęcie o cywilizacyi europejskiéj i o stanie Marokko, niezbyt różne od pojęć naszych w téj mierze; może, gdyby ów ulubieniec sułtana mógł wypowiadać swe myśli, toby zawołał: Ah! mili panowie, bardziéj jeszcze niż wy sam jestem o tém przeświadczony! lecz myśli téj uwięzionéj pod zawojem objawiać mi nie Wolno.
Pokój, w którym znajdowaliśmy się, jak na po-