Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

godziny. Gilbert rzucał rączo pytania, notując na papierze odpowiedzi. Leslie odpowiadał, ale często trudno mu było zaspokoić palące pragnienie wiedzy przyjaciela.
— Sam nie wiedziałem, że mam tak szczupłe wiadomości! — wyznał żałośnie, gdy Gilbert zapisał ostatnią odpowiedź na ostatnie swe pytanie.
— Jakiż masz pan, przyjacielu dar wypytywania! Jesteś urodzonym egzaminatorem, Gilbercie.
Gilbert uśmiechnął się zlekka, wsuwając notatki w kieszeń.
— Wiesz pan — powiedział, gdy wychodzili z klubu — dziś rano zrobiłem testament i proszę, zechciej przyjacielu, objąć urząd wykonawcy.
Leslie nasunął z westchnieniem kapelusz na kark.
— Jesteś pan najsmętniejszą istotą z pośród ludzi, jakich napotykam czasem, mój drogi! — powiedział tonem desperackim. — Wczoraj wziąłeś ślub, a dziś masz twarz tak boleśnie wydłużoną, jak twarz agenta pogrzebowego. Oczy-