Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cylinder na krześle, przysiadł na skraju łóżka i jął uszczęśliwiać przyszłego nowożeńca krytycznemi uwagami.
— A prawda! — rzekł nagle. — Wczoraj spotkałem pańskiego starego przyjaciela.
Gilbert obejrzał się.
— Masz pan na myśli Springsa, skrzypka?
Leslie potwierdził skinieniem.
— Grał dla wesołego towarzystwa po teatrze. Pyszny, to stary chłop.
— To prawda! — zgodził się Gilbert z roztargnieniem.
Zaprzestał toalety, wziął ze stołu kopertę i podał przybyłemu.
— Czy mam przeczytać? — spytał Leslie.
Gilbert skinął.
— Niema tam, właściwie nic do czytania, — zauważył — to jest dar ślubny od stryja.
Leslie otwarł kopertę i dobył z niej czerwony banknot Spojrzawszy na cyfrę, gwizdnął.
— Sto funtów! — rzekł — Boże wielki! Nie starczy to nawet na koszta auta przez kwartał. Przypuszczam, żeś pan zawiadomił panią Cathcart?