Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odjeździe, przyszedłeś pan, atoli towarzysz pański nie pospieszył za panem natychmiast. Ponadto zatrzymał się po drodze, by podnieść małą paczkę listów, zgubioną widocznie przez kogoś roztargnionego. Ponieważ wśród listów znajdowały się dwie, opieczętowane małe pakieciki, jakie zazwyczaj posyłają kupcy Hatton Garden odbiorcom swoim, było mi możliwem ujść baczności pańskiego towarzysza i wejść krok w krok za panem.
Callidino zaśmiał się z cicha.
— Wszystko w porządku! — rzekł, kiwając głową w stronę leżącego na ziemi. — To było bardzo zręcznie zrobione. Przypuszczam, żeś pan sam upuścił tę paczkę.
Zamaskowany skłonił głowę gestem potwierdzenia.
— Pracuj pan, proszę dalej, niech obecność moja nie powstrzymuje pana.
— A co się stanie, gdy skończę? — spytał Jerzy, mając twarz zwróconą ciągle w stronę kasy.
— Nic, o ile to mnie dotyczy. Gdy pan skoń-