Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ry, ludzie zrujnowani doszczętnie wałęsają się, niby cienie bezcielesne po ulicach przytykających do tego, strasznego budynku.
Ale niefortunny spekulant nie jest wyłączną osobliwością Londynu. Krewniacy po losie, którzy w ciągu jednego dnia, czy nawet godziny zyskują majątek i tracą go znowu, to postacie zwykłe w każdem mieście świata, gdzie są uprawiane interesy giełdowe.
Zazwyczaj wyobrażamy sobie nędzę City w postaci rozbitków ludzkich, włóczących się nocami nad Tamizą, lub ciemnych postaci, które spuściwszy oczy, szukają wzdłuż parapetu ulicy porzuconych niedopałków cygar. Jest to bardzo smutne, oczywiście, chociaż ci nieszczęśnicy, nad którymi się litujemy, są nieraz bardziej zadowoleni ze swego losu, niż przypuszczamy ogólnie.
Tragedje prawdziwe rozgrywają się w setkach przedsiębiorstw małych, zakładach z radosną pewnością powodzenia, poto, by pochłonąć długoletnie oszczędności dwu, czy trzech osób. Wspaniałe listy firmowe świeżuteńkie, woniejące, dopieroco zaschłym lakierem biura,