Strona:Edgar Allan Poe - Nowelle (tłum. Niedźwiecki).djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
„Mój kochany P...

„Dobrze zrobisz, jeżeli przyjdziesz bez zwłoki. D. i F. orzekli zgodnie, że nie przeżyję jutrzejszej północy. Myślę, że dość dokładnie oznaczyli termin.

Waldemar.“

Otrzymałem to pismo w pół godziny po tegoż skreśleniu a w kwadrans potem byłem już w pokoju umierającego. Nie widziałem go od całych dni dziesięciu, to też przeraziłem się straszliwą zmianą, jaka w nim od tego czasu zaszła. Twarz jego miała kolor ołowiu, oczy straciły kompletnie połysk, a wychudzenie doszło do ostatecznych granic, tak że się zdawało: kości szczękowe przebiją skórę. Pluł nadzwyczaj obficie, puls zaś zaledwie był wyczuwalny. Pomimo tego pacyent zachował dziwnym sposobem wszystkie swe władze duchowe a nawet do pewnego stopnia i cielesne. Mówił całkiem wyraźnie — zażywał bez niczyjej pomocy pewne leki uśmierzające — w chwili zaś, kiedy wchodziłem do pokoju, wpisywał nawet ołówkiem jakąś notatkę do dziennika. Siedział prosto w łóżku, popodpierany poduszkami. Lekarze D. i B. znajdowali się przy nim.
Pozdrowiwszy Waldemara uściskiem ręki, wziąłem obu tych panów na bok i otrzymałem od nich dokładną informacyę o stanie pacyenta. Lewe płuco było od ośmnastu miesięcy napół skostniałe i do wszelkich celów żywotnych naturalnie zupełnie nieprzydatne. Prawe płuco znajdowało się również